Lotnicze triki (1982 r.)

Lotnicze triki (1982 r.)

Triki, które się już nie powtórzą…

Wiele zmieniło się w podróżach lotniczych Zmiana zasad bezpieczeństwa po zamachach z 11 września bezpowrotnie uniemożliwiła możliwości bycia tzw. anonimowym pasażerem. A wsiadanie do samolotu jak do pociągu tylko z ważnym biletem i bording passem stało się już tylko historią.. Dziś ostre kontrole w praktyce wykluczają taką sytuacje jaka przydarzyła mi się wiele lat temu…

Był rok ’82 ubiegłego stulecia. W Polsce stan wojenny. Mieszkałem wtedy w Monachium a mój pobyt na polskim (PRL-owskim) paszporcie nie należał do łatwych. Dokument ten w tamtych czasach nie był papierem dającym możliwość bezproblemowego przekraczania granic. Wręcz przeciwnie PRL-owski paszport stwarzał tylko problemy dla jego posiadacza. Dziś należy również przypomnieć, że dla każdego Polaka, który nie miał nic wspólnego z czerwonym reżimem powrót do kraju wiązał się zawsze z upokarzającym przesłuchaniem i zabraniem paszportu…

Wiosną 82 roku mój ulubiony zespół Simon i Garfunkel miał zagrać koncert w Berlinie Zachodnim na otwartej scenie Waldbuhne. To było jedno z moich muzycznych marzeń, zobaczyć amerykańskich idolów lat siedemdziesiątych na żywo. W tamtych czasach jak niewielu ze wschodu mogło być na takim koncercie. Ale jak dotrzeć z Monachium do Berlina kiedy po drodze należało przejechać przez dawne NRD. Obawiałem się, że jadąc autostopem tranzytem przez wschodnie Niemcy do wolnego miasta jakim był wtedy Berlin Zachodni mogę zostać przez NRD-owskich pograniczników natychmiast odesłany do Polski. Przecież w myśl panujących polskich przepisów byłem na zachodzie nielegalnie!!! A i w Niemczech też, gdyż moja wiza RFN- właśnie się skończyła.. Ratunkiem dla takich jak ja było dostać się do wolnego bezwizowy Berlina Zachodniego (będącego formalnie pod amerykańską, angielska i francuska kuratelą wojskową). Pozostawała tylko bezpieczna droga lotnicza ponad złowieszczym NRD, kosztowna ale być może w mojej sytuacji jedyna. Bilety z Monachium do Berlina były drogie. Najtaniej było z Hanoweru. Pojechałem autostopem. W latach osiemdziesiątych autostop w Niemczech Zachodnich był chyba najlepiej funkcjonująca formą podróżowania dla młodych ludzi. A niemieccy kierowcy byli dla mnie, przybysza ze wschodu zawsze wyjątkowo życzliwy. Być może pomagała mi w tym moja znajomość niemieckiego. Po popołudniem dotarłem na lotnisko w Hanowerze. W „ciemno” licząc na to że będzie jeszcze jakiś lot do Berlina. I nie myliłem się, były nawet wolne tanie miejsca. Miałem tylko obawy czy przy zakupie biletu nie poproszą mnie o paszport, w którym nie mam już wizy. Dla bezpieczeństwa poprosiłem przypadkowego młodego człowieka o kupienie na niego biletu do Berlina, zgodził się. Nota bene nie wiem czy w Polsce tak łatwo i szybko było by namówić kogoś na taką przysługę? I tak mając już w ręce nie swój Bording Pass wsiadłem do samolotu British Airways lecącego na lotnisko Tegel w Berlinie Zachodnim. W tamtych wolnych czasach po otrzymaniu Bording Pass i nadaniu bagażu na lotach wewnętrznych Europy nie było już żadnych kontroli dokumentów… najważniejszy był tylko ważny bilet….  

W ubiegłym tygodniu wracałem z dalekiej azjatyckiej podróży z moimi dziećmi przez lotnisko Frankfurt , mieliśmy kilka godzin czekania na kolejny lot do Poznania. Nie ukrywałem irytacji kiedy moje paszporty i bagaż i „bording pass” sprawdzany był wiele razy dokładnie i szczegółowo zanim dostaliśmy się na pokład samolotu. Wtedy wspomniałem moim dzieciom jak bezstresowo wsiadało się do samolotów w Europie w dawnych czasach…. pomimo, że byłem w Niej nielegalnie….

Jerzy Kostrzewa 1982 rok – spisane w 2011 r.